I nagle oświeciło mnie.
Ale nie tak nagle jak po diable. Najpierw długo, długo trwało.
Tysiące myśli przelewało się jak w klepsydrze piach. I tak samo
jak jego, było ich całe mnóstwo. Ale jakie znaczenie mają ziarnka
piachu. No mają, jak uwierają na ten przykład w bucie. Ale od tego
mamy głowę, aby but oczyścić... Postanowiłam się zatrzymać,
zdjąć z siebie but pełen piachu i ruszyć na nowo bez zbędnego
balastu. Nie da się naturalnie wszystkiego wykluczyć. Choroby,
nieszczęścia i terroryzm, że tylko o tym wspomnę... Musimy się w
tym odnaleźć. Czasem musimy zakrzyczeć, zawyć, zapłakać, ale
nie mamy na to wpływu.
Ale inny kram? O Boże,
jak bardzo nie musimy się nim przejmować.
Czyś piękny ,czy gruby,
chudy, może mały albo za duży. Bo on powiedział, a tamten zrobił.
Bo nie pomógł, bo nie przyniósł. Odszedł, a może zdradził. Źle
popatrzył. Za mało pieniędzy, a może za dużo. Nie na czasie, co
za światopogląd. Żyjemy dla innych, myślimy o czym inni myślą.
Interpretujemy, dręczymy się, zgadzamy na rzeczy, których nie
chcemy. Dyktujemy innym , terroryzujemy. Fałszywie świadczymy.
Zgadzamy się na wszystko, sprzedajemy. Rezygnujemy.
Z siebie.
W pokoju, który jest
naszym życiem czasem wszystko zaczyna wyglądać jak w starym
mieszkaniu babci. Na pierwszy rzut oka wszystko w najlepszym
porządku. Dopóki nie przesuniemy tego i owego, dopóki nie
poruszymy firanki. Nie otworzymy szuflady. Sprzęt nieużywany,
komórka pełna rupieci, których nikt w spadku nie chce. Rzeczy,
które zmęczone są opowiadaniami o tym jakie to były piękne.
Pełno starych zdjęć patrzy w naszym kierunku wołając nas do
siebie. Pokój, życie jak lista której wszystkie punkty są
odhaczone. Nic tylko zamknąć i odejść. I choćby największy
kiedyś problem teraz leży listem między książkami i śmieje się
pokazując żółte zęby.
Otwieram na oścież okna,
wyrzucam list, wyrzucam strach.
Życie to tylko ten moment
który właśnie czujemy i tylko od nas zależy jak bardzo błękitny
albo jak bardzo błotnisty będzie.
Nikt nie będzie nam mówił
jak i gdzie.
Tylko odwagi, a będzie
pięknie.
Ach, lubiłam dom babci, tam wszystko leżało na swoim miejscu, nigdy nie było u niej rupieci, ani żadnych niepotrzebnych rzeczy. Rzeczy w szafie leżały równo według kolorów. Takie wspomnienie uruchomiłaś... Tak, odwagi.
OdpowiedzUsuńuruchamiam chetnie mile wspomnienia ;))) dziekuje
UsuńJa też wyrzucam przez okno strach, który siedzi mi czasem rano na poduszce. Buziaki skarbie.
OdpowiedzUsuńnie wiem ktos :))))) ale nie daj sie poduszkowemu strachowi. Dziekuje za buziaki
UsuńOswoić. Możemy oswoić. Nawet strach. Pewnie przyjdzie taki moment, że znów zacznę się bać, ale póki co, tu i teraz jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńOdrzucam balast...on lubi się odradzać, ale mam wprawę. Dystans.
Czasem się nie udaje. Próbuję. Robię swoje.
Ściskam Cię serdecznie i cieszę się, że JESTEŚ! :)
tym bardziej milo sie wraca :)))) ja tez sie ciesze ze jestes - sciskam
Usuńpięknie napisane witaj ponownie! fajnie, że jesteś
OdpowiedzUsuńzawsze bylam i podgladalam ;)))))) pozdrawiam majowo !!
UsuńNajważniejsze, może, aby czuć cokolwiek. Wiedzieć, że się żyje. Ściskam.
OdpowiedzUsuńakurat u ciebie malgosiu przeciez tyle uczucia na stronach... ale masz racja, najgorzej kiedy sie budzisz i nie wiesz po co
Usuń